03/03/2012 • Aktualizacja: 14/04/2025 • Krzysztof Borowik
Niestety, miłość fanów do Roya Jonesa Jr. przyćmiewa fakty, a te są takie, że od 3-4 lat Roy Jones Jr. stacza się po równi pochyłej w zatrważającym tempie. Dla niego czas biegnie wyjątkowo szybko, walczy nie tak, jakby miał 42 lata, a 52!
Dlaczego czas dla legendarnego Roya Jonesa Jr. jest tak niemiłosierny? Dlaczego choćby Bernard Hopkins, Evander Holyfield czy George Foreman o niebo lepiej radzili sobie z wiekiem? Odpowiedź na to pytanie jest złożona.
Jak wiadomo, każdy jest inny, ale trzeba zdać sobie sprawę, że geniusz Roya Jonesa Jr. brał się z niesamowitej szybkości, refleksu (zarówno w ataku, jak i obronie), dynamiki i niewiarygodnego wyczucia dystansu, który pozwalał mu na balansowanie na cienkiej linie… kontrolowane balansowanie. Dopiero gdzieś dalej był talent i czyste umiejętności bokserskie.
Jak to powiedział jeden z amerykańskich znawców: „Roy Jones Jr. był atletą”.
I tak samo, jak atleci swoje sukcesy w większej mierze opierają o fizyczność niż technikę, tak i największą bronią Jonesa były aspekty fizyczne. Do powodów szybkiego spadku formy Roya Jonesa Jr., w przeciwieństwie do innych, na pewno ma też to, że często zmieniał kategorie wagowe, nabierał masy, potem chudł i znowu nabierał masy. Szybki przyrost masy mięśniowej, jaki siły Roya Jonesa Jr., który dość szybko przeskoczył z kategorii średniej do półciężkiej, też zapewne nie wziął się tylko i wyłącznie z ciężkiej pracy i prawidłowego odżywiania się. To wszystko musiało zostawić piętno na jego ciele. Eksploatacja jego ciała była bardzo duża, nie tylko w dziedzinie boksu. Roy był miłośnikiem koszykówki i był na tyle pewny swoich umiejętności, że zdarzało mu się grać w dzień walki!
Jak twierdzi większość, Roy Jones Jr. „skończył się” po walce z Johnem Ruizem o pas mistrzowski wagi ciężkiej. Tam Jones, ważący 88 kg, momentami ośmieszał mistrza. Po tym pojedynku, po 5 miesiącach wrócił z trudem do półciężkiej, ale te wahania wagi musiały dać o sobie znać. Po 15 latach zawodowej kariery i zachwycaniu kibiców, Roy Jones Jr. został pokonany (nie licząc dyskwalifikacji z Montellem Griffinem). Antonio Tarver znokautował Jonesa w drugiej rundzie – to była sensacja i początek końca wielkiego pięściarza. Roy chyba chciał za wiele, sądził, że nic mu nie zaszkodzi, że jest zbyt wielkim geniuszem, aby będąc nawet nie w formie, dać się pokonać. Mylił się, bo fizjonomii nie da się oszukać, coś w końcu musiało pęknąć w tej cielesnej maszynie.
Trzy porażki pod rząd, w tym drugi raz z Tarverem i raz z Johnsonem, potwierdziły, że nie ma już dawnego Roya Jonesa Jr. Jednak jeszcze wtedy (2006 r.) Jones nadal był świetnym bokserem. Wydawało się, że z sukcesem odbudowuje swoją pozycję, wygrał kilka walk, dążąc do kolejnego tytułu. Na drodze staną mu niedoceniany za oceanem Joe Calzaghe – jak się okazało niesłusznie. W zasadzie Calzaghe jako ostatni walczył z Royem Jonesem Jr., który był wielki, nie tak jak wcześniej, ale był. Znamienne w tym pojedynku było to, że Calzaghe momentami ośmieszał Jonesa, który *notabene* rzucił Walijczyka na deski w pierwszej rundzie, tak samo jak ten robił to przez lata ze swoimi rywalami.
Dalej była już równia pochyła. Problemy z pieniędzmi Jonesa i chęć ponownego bycia na szczycie sprawiły, że jeden z największych pięściarzy w historii rozmienił się na drobne. Przykre jest jedynie to, że nawet dwa nokauty (w tym jeden ciężki), jakie mu zafundował Lebiediew i Danny Green, mierna walka z przeciętnym Głażewskim (z całym szacunkiem dla Polaka), nie sprawiły, że Jones zakończy karierę. Zatrważające jest to, że Amerykanin z walki na walkę jest o poziom gorszy i to, że promotorzy dają mu walczyć z niebezpiecznymi rywalami. Ale tak jest z wielkimi nazwiskami. Gdyby Tyson wrócił, ustawiłaby się kolejka promotorów i bokserów do starcia z nim, nie bacząc na to, że to już tylko nazwisko.
Nazywam się Krzysztof Borowik. W 2009 r. wpadłem na pomysł stworzenia strony, która skupiałaby wszystkich najwybitniejszych bokserów w historii. Sportem interesowałem się od zawsze, również boksem, jednak w o wiele mniejszym wymiarze. Boks pokochałem po obejrzeniu filmu „Ali”, zacząłem wgłębiać się w historię boksu i jego najwybitniejszych przedstawicieli. Po kolei poznawałem wybitnych pięściarzy, od początku istnienia boksu zawodowego. Zachwyciłem się nimi i ich walkami do tego stopnia, że postanowiłem stworzyć bloga poświęconą właśnie nim.
23/05/2024 Krzysztof Borowik
Jeszcze nie opadły emocje po weekendzie w Rijadzie, a już czekają nas kolejne, tym razem z udziałem Polaka. Łukasz Różański […]
17/05/2024 Krzysztof Borowik
18 maja 2024 r. będziemy mieli (jeżeli nie będzie remisu) pierwszego od 20 lat bezkonkurencyjnego czempiona w wadze ciężkiej. Po […]
27/02/2022 Krzysztof Borowik
Tę walkę można nazwać starciem dwóch „koni”. Lawrence Okolie (17-0, 14 KO) to dwumetrowy gladiator z olbrzymim zasięgiem i kowadłem […]
Dodaj komentarz